Piotr Świerczewski dla Piszemy z Sensem: Krytycy Brzęczka powinni go przeprosić

W dalszym ciągu mamy przestój meczów ligowych, a w większości krajach działacze związków piłkarskich stają niemalże na głowie, aby krajowe rozgrywki zostały dokończone. Mimo wszystko dalej pojawia się wiele znaków zapytania. O wszelkie kwestie postanowiliśmy zapytać wybitnego reprezentanta Polski – Piotra Świerczewskiego, który podzielił się swoimi odczuciami i opinią na temat trudnej sytuacji, która nas – miłośników piłki nożnej oraz sportu otacza.

Niespodziewana epidemia Koronawirusa sprawiła, że teraz wszystko się zmieni. Jak Pana zdaniem będzie wyglądał świat futbolu?

Wszystko się tak rozwija, że nie wiadomo jak to będzie dalej się toczyć. Piłkarze teraz są badani szczegółowo, czy nie są zarażeni Koronawirusem. Będą oni tak samo trenować jak wcześniej, bo logiczne jest, że nie będą trenować inaczej niż wcześniej. Oczywiście będzie to wszystko uwarunkowane i zależne od tego, czy nawrót wirusa się poszerzy albo od nagłego zakazu od osób rządzących. Jeśli będzie ponowny zakaz bliskich skupisk ludzkich, to piłkarze nie będą mogli trenować. W gorszej sytuacji będą jednak kibice, bo wiadomo, że kupując bilet nie wiesz kto koło Ciebie siedzi. Jak się siedzi koło osoby nieznajomej, to wszystko jest możliwe. Maski teraz będą nieodzownym elementem ubioru, zwłaszcza na widowiskach sportowych. Oczywiście wtedy, kiedy kibice będą mogli pojawiać się na stadionie.

Wydaje się też, że nie tylko to zmieni futbol pod względem egzystowania, lecz także pod względem transferowym. Siłą rzeczy transfery będą teraz znacznie mniejsze, bo piłkarze będą mniej zarabiać. Uli Hoenes powiedział, że o transferach wartych 100 milionów euro możemy na długo zapomnieć.

Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się dłużej nad tym, ale rzeczywiście może coś w tym być. Jednak piłka nożna nie jest tylko i wyłącznie zwykłą zabawą, lecz także wielkim biznesem w gospodarce, obejmującym: zakłady bukmacherskie, miłość kibiców do drużyny bądź reprezentacji, sprzedaż koszulek…. Jeśli kluby chcą sprzedawać, jak najwięcej koszulek, to muszą mieć wielkie nazwiska w swoim składzie. Dlatego uważam, że transfery tych najlepszych zawodników cały czas będą szły w górę.

A ten kryzys mocno uderzy w polskie kluby? Wydaje się, że kraje zachodnie sobie jakoś poradzą, bo wpływy z różnych źródeł będą spore. Natomiast problem mogą mieć państwa europy środkowej, wschodniej i południowej.

Może tak niestety być, bo kluby żyją przede wszystkich ze sprzedaży wejściówek na mecze ligowe, praw telewizyjnych oraz wszystkiego, co otacza je pod względem źródeł dochodu. Jeśli stadiony takich zespołów, jak Lech czy Legia są obsadzane średnio po 20 tysięcy na mecz, to jak sobie to wszystko przeliczymy to wyjdzie, że około 400 tysięcy złotych te kluby tracą za sam jeden mecz, a ich jest jeszcze kilka, gdzie będą w roli gospodarza w tym sezonie. Dochodzą jeszcze inne dochody z dnia meczowego. Dlatego straty będą liczone w milionach i będą bardzo odczuwalne. Choć nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kibice będą głodni piłki i więcej z nich zasiądzie przed telewizorem, a to spowoduje, że dostaną więcej pieniędzy z praw telewizyjnych oraz od reklamodawców. Może się okazać, że wyjdzie im to na plus.

Dlatego właśnie kluby chciały za wszelką cenę dograć ten sezon, bo wpłynie ostatnia transza za prawa telewizyjne.

Najważniejsze jest zdrowie i bezpieczeństwo piłkarzy, trenerów, sędziów, sztabu szkoleniowego i wszystkich, co pracują dookoła. Nie jestem specjalistą ds wirusologii ani ministrem zdrowia, natomiast jeśli ci eksperci twierdzą, że sytuacja jest względnie opanowana, aby rozgrywać mecze, to ja nie widzę w tym problemu. Choć myślę, że jest to mówiąc kolokwialnie – „ściema” i będzie naprawdę spore ryzyko. Kluby w swoich obozach przechodziły badania przesiewowe na obecność przeciwciał i okazało się, że w jednym z nich – Koronie Kielce – pół drużyny przeszło chorobę bezobjawowo. W tym wypadku jest wszystko w porządku, bo każdy z nich przeżył i nie było szerszego rozpowszechnienia tego wirusa. My mamy jednak tendencje, że robimy coś, dopóki komuś się coś nie stanie np. jeśli ktoś nie daj Boże umrze. Wówczas będziemy sobie pluć w brodę, że wcześniej inaczej nie postąpiliśmy.

Tak naprawdę trudno w tej sytuacji dogodzić, bo w krajach, gdzie zostaną dokończone rozgrywki, ludzie narzekają, że liga nie jest anulowana. Z kolei w krajach, gdzie jest definitywny koniec ligi, jak np. w Holandii, Belgii czy Francji, to kibice narzekają, że spotkania nie są rozgrywane.

Optuje za tym, żeby mistrz został wyłoniony tylko i wyłącznie po rozegranym sezonie, a nie w połowie sezonu czy w trakcie ostatnich niedogranych spotkań, bo wszystko się może zdarzyć. Ktoś nie zdobędzie mistrzostwa, a jeszcze ktoś nie zakwalifikuje się do pucharów. Nie dosyć, że sportowo na tym straci, to jeszcze finansowo. Niech Pan zwróci uwagę na sytuację Olympique Lyon, który nie dostał się w tym sezonie do pucharów, a jednocześnie teraz jest na dobrej drodze, aby awansować do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

Dla nich to będzie spory kłopot, bo ciężko w tej sytuacji odrobić stratę finansową.

No właśnie. Stracą finansowo, a mogliby sporo jeszcze zyskać więcej, gdyby liga dalej grała. Sytuacja, w której się znaleźliśmy jest trudna do rozstrzygnięcia, bo każdy z nas będzie miał inne zdanie. Możemy we dwóch popierać taką decyzję, ale znajdzie się więcej opozycjonistów tej tezy i okaże się, że mistrza w tym roku w danej lidze nie będzie. Nie ma złotego środka, bo nikt przecież się nie spodziewał, że pandemia Koronawirusa strasznie wstrząśnie światem we wszystkich jego dziedzinach.

Mówi Pan, że pandemia wstrząsnęła światem. Przez zaistniałą sytuację pojawiło się wiele kontrowersji, czy rozgrywać mecze LM i LE czy po prostu nie anulować sezonu. Ostatecznie koniec tych rozgrywek jest przełożony na koniec sierpnia. Jeśli chodzi o rozgrywki krajowe, to można dyskutować merytorycznie i rozsądnie, natomiast w tym wypadku w grę wchodzi przemieszczanie się po Europie w bardzo trudnych warunkach.

Nie ma złotego środka, a kontrowersje zawsze się pojawią. Wspomniałem wcześniej o Olympique Lyon, a niech Pan teraz spojrzy na kwestie tej drużyny pod innym kątem. Mierzą się oni w rewanżu z Juventusem Turyn, który będzie w rytmie meczowym, bo Serie A w końcu ruszy. A w jakim rytmie będzie Olympique Lyon, który od połowy marca nie rozegrał żadnego meczu ligowego? Faworyzuje to jednak niektóre drużyny i wypatruje to wynik danego meczu czy nawet dwumeczu. Piłkarze będą w kropce, bo nie będą mieć rytmu meczowego, który jest wyznacznikiem dyspozycji zawodnika i drużyny, gdzie pokazuje w jakim miejscu pod względem swojej formy się znajduje. To wszystko oczywiście jest nie fair, ale z drugiej strony nie da się w tej sytuacji znaleźć złotego środka.

W związku z tą pandemia przesunięto o rok Euro. Czy pana zdaniem pod kątem sportowym znacząco to coś zmieni w kontekście naszej reprezentacji?

Wydaje mi się, że nie zmieni to nic, choć jest to z drugiej strony uwarunkowane tym w jakiej dyspozycji będą piłkarze i w jakich klubach będą grać.

Mówi Pan, że pod kątem sportowym znacząco się to nie zmieni, jednak na pewno będą zupełnie inne powołania za rok niż te, które byłyby za miesiąc podczas nominalnego terminu.

Oczywiście, choć zawodnicy, którzy są „pewniakami” nie będą się bać. Jednak ci, którzy są cały czas w orbicie zainteresowań Jurka Brzęczka będą się obawiać czy ich ktoś nie wygryzie za pół roku.

Pana zdaniem w przypadku takich zawodników jak Łukasz Fabiański, Kamil Grosicki, Kamil Glik przesunięcie o rok Euro robi znaczącą różnice? Będą o rok starsi, a są już w zaawansowanym piłkarskim wieku

W ich przypadku rok do przodu nie zrobi większej różnicy, jeśli będą w formie. Przeciwnik będzie też o rok starszy. Jednak narasta tutaj jedno pytanie. Przykładowo taki Grosicki jest dzisiaj w formie, natomiast nie wiadomo czy ona za rok będzie w tak dobrej dyspozycji i czy to miejsce w składzie utrzyma.

Dlatego o to Pana zapytałem. Tacy piłkarze mogą ewentualnie stracić, natomiast pewnie ktoś na tym skorzysta. Który z zawodników Pana zdaniem może być największym szczęśliwcem obecnego rozwoju sytuacji?

Najbardziej mogą zyskać ci, którzy nie są obecnie w kręgu zainteresowań trenera i mają szansę przez rok pokazać się trenerowi, by znaleźć się w kadrze na Euro.

Ostatnimi czasy dyskutowana jest kontrowersyjna sytuacja w związku z kontraktem Jerzego Brzęczka. Jego umowa została przedłużona do końca roku, a nie do mistrzostw. Czy Pana zdaniem jest to dobre rozwiązanie? Istnieje ryzyko, że zagramy z innym trenerem na Euro.

Moim zdaniem Jerzy Brzęczek sprawdził się jako trener i wszyscy ci, którzy na niego narzekali powinni go przeprosić. Awansował z pierwszego miejsca i dwa mecze przed końcem eliminacji w naprawdę niezłym stylu. Może pierwsze dwa, trzy spotkania nie były najpiękniejsze, ale za to skuteczne. Dlatego nie przyczepiłbym się do niego o to, bo optymalnie przygotował drużynę i wykonał swoją robotę. Moim zdaniem powinien mieć o rok przedłużoną umową. To nie ulega wątpliwości.

Rozmawiał Błażej Zięty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *