Świat futbolu w Polsce może wyglądać lepiej po zastoju spowodowanym Koronawirusem

Sytuacja związana z epidemią Koronawirusa na pewno przewróciła świat futbolu do góry nogami Oczywiście wielu ekspertów i znawców widzi same wady, jednak my dostrzegamy też plusy całej tej sytuacji i mamy nadzieje, że w końcu w naszym kraju będziemy mieć normalną piłkę, a czasy, gdzie dostajemy lanie od Kazachów, Islandczyków, Azerów i Litwinów na dobre się skończą..

Przed wybuchem epidemii pod wieloma względami byliśmy ewenementem w skali europejskiej i kto wie, czy nawet nie w światowej. Odpowiedzcie sobie sami na pytanie – w jakim normalnym kraju, zawodnicy nie przechodzili do czołowych polskich klubów, bo śpiewano im astronomiczną kwotę, a gdy przyjeżdżał potentat zagraniczny, to nagle cena była o wiele niższa? No właśnie, tylko w Polsce. W ostatnim czasie mieliśmy bardzo wiele niewykorzystanych talentów, bo zbyt wcześnie trafiali na zachód Europy. Nikomu się nie śniło, aby ich zawodnicy mogli zasilić Legię Warszawa czy Lecha Poznań. Ktoś powie, że w normalnych warunkach zostaliby sprzedani i tak za podobną kwotę, więc kluby zarabiają tyle ile rzeczywiście są warci. Zgadza się, tylko problem w tym, że traci na tym polska piłka.

Nie wiadomo z czego to wynika. W innych krajach jest to normalne, że sprzedaje się zawodników do mocniejszych drużyn, bo działa to dla dobra narodowego futbolu. To tak samo, jak z kupowaniem lokalnych produktów – im więcej zostanie sprzedanych towarów z danego państwa, tym mocniejsza i stabilniejsza będzie gospodarka! W Chorwacji rządzą dwa kluby – Dynamo Zagrzeb i Hajduk Split, w Portugalii wielka trójca – Benfica, Porto, Sporting, w Turcji: Besiktas, Fenerbahce i Galatasaray. Jaki jest tego efekt? Te kluby coś znaczą w Europie. Normalnym zjawiskiem jest, że firmy słabsze sprzedają do tych zespołów swoich piłkarzy. Oni się w ten sposób rozwijają i wypływają dalej. Nikt nie zazdrości, nikt nie śmie sprzedawać do jakieś mało atrakcyjnej ligi. Każdy zespół z jednej strony dąży do tego, aby być, jak najlepszy, natomiast z drugiej dąży do tego, by w futbol w jego kraju stale się rozwijał.

Luka Modrić przed Dinamo Zagrzeb występował w NK Zadar. Pomyśleć, co by się z nim działo, jakby włodarze jego pierwszego klubu prezentowali myślenie polskich piłkarskich możnowładców? Pewnie dzisiaj Luka Modrić na Zadarze rozwoziłby pizze albo sprzedawał na bazarze skarpetki, bo przepadłby, jak kamień w wodę. Niewątpliwie kariery takich piłkarzy, jak Golla, Kupisz, Piotrowski, Sandomierski, Walukiewicz mogłyby się bardziej rozwinąć, gdyby grali, w którymś z czołowych polskich klubów, a dopiero potem wyjechali podbijać świat. Niestety takich skancerowanych talentów jest bardzo dużo w naszym kraju. Największą patologią i tak jest fakt, że kluby z III ligi od ekstraklasowej drużyny potrafią żądać nawet milion złotych… Śmieszne prawda? Potem jest zdziwienie, że wiele talentów przepada i nie dostają swojej szansy prawdziwej szansy.

Potężną zmorą jest zatrudnianie obcokrajowców w hurtowych ilościach, którzy reprezentują poziom – umówmy się – co najwyżej trzeciej ligi mołdawskiej. Przeważnie są zatrudniani za kwoty nie wiem trzy, cztery razy większe od najlepszego polskiego zawodnika. Pograją rok, odłożą pieniądze i tyle ich widzimy. To się musi zmienić i polskie kluby muszą postępować, jak Wisła Kraków za najlepszych swoich czasów oraz Lech Poznań z lat 2008-2011, gdzie zespół był oparty na polskich piłkarzach, a na pozycjach, gdzie trudno było znaleźć wartościowego zawodnika, zatrudniani byli zagraniczni gracze. Skutkowało tym, że mieliśmy drużyny na poziomie dzisiejszego Dinama Zagrzeg. Gdzie teraz jesteśmy? Daleko w tyle – pięć lat za Fredem Flinstonem…

Spory kłopot sprawiali menadżerowie zawodników, którzy robili pranie mózgu swoim podopiecznym, a ci zaczęli się zachowywać, jak Tomasz Hajto za młodu.. Uderzenie wody sodowej, „gwiazdorzenie” i popisywanie się na potęgę. Dlatego przyjęło się w polskim slangu piłkarskim powiedzenie – „Pan piłkarz”. Bardzo trudno było spotkać na polskim rynku agenta piłkarskiego, który szczerze doradzał swoim podopiecznym. Zdarzały się wyjątki takie jak: Jarosław Kołakowski, Szymon Pacanowski czy Tomasz Magdziarz. Jednak pozostali agenci odstawali standardami i profesjonalizmem, do tego stopnia, że można się zastanawiać kto ich bardziej zjada z pensji – agenci czy ich kobiety?

Wiele rzeczy jest złych w tym obecnym świecie futbolu i nie ukrywał tego sam, wielki Aurelio De Laurentiis – Nie powiem, że wszystko wróci do tego, co było, ponieważ wiele rzeczy, wiele naszych postaw nie było wcześniej dobrych. Jestem jednak pewien, że pewnego dnia nasze życie będzie jeszcze lepsze” – mówił prezes SSC Napoli.

Świat polskiego futbolu to jeden wielki bałagan, który my musimy uporządkować, jeśli nie chcemy być znowu poniżani przez takie „potęgi”, jak Azerbejdżan, Kazachstan, Łotwa czy Estonia. Obecna sytuacja spowodowana pandemią Koronawirusa może sprawić, że włodarze klubów będą stawiać na naszych zawodników, nie będą przepłacać swoich piłkarzy, zaczną patrzeć w przyszłość, a nie żyć przeszłością. Nam pozostaje mieć nadzieje, że ten świat futbolu może być lepszy, bo rzeczywiście właściciele klubów nie będą mieć takiego pola do działania jak wcześniej, co spowoduje, że nie mogą podążać inną drogą i nie będą powielać poprzednich błędów. Czas wszystko zweryfikuje i mamy nadzieje, że w końcu w naszym futbolu zawita słońce, bo w tym momencie leje, jak w Bilbao..

Błażej Zięty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *