Definitywnie i ostatecznie czas zwolnić Jerzego Brzęczka

Wszyscy nasi dotychczasowi rozmówcy chwalili Jerzego Brzęczka i dawali mu kredyt zaufania. W naszej ocenie mocno na wyrost. Reprezentacja Polski nie ma stylu, polotu, pomysłu, nie widzimy także wypracowanych schematów ataku pozycyjnego. Skończyła się już nam cierpliwość i przyznajemy, że z grupy Euro owszem wyjdziemy, ale na najbliższe lotnisko. Dziś patrząc na selekcjonera reprezentacji Polski widzimy Franciszka Smudę w nieco lepszym garniturze – zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Dotychczas były wyniki, ale pokonanie słabeuszy ze wschodu Europy sukcesem nie jest, bo mając zawodników pokroju Lewandowskiego, Krychowiaka, czy Szczęsnego , ten potencjał kadry narodowej nie jest należycie wykorzystywany.

Wymowną reakcją na występ w przegranym meczu z Włochami było dziewięć sekund milczenia Roberta Lewandowskiego, który zapytany przez Jacka Kurowskiego  „Jaki był plan na ten mecz, jak mieliśmy grać, jak mieliśmy tych Włochów pokonać, bo też takie głosy się pojawiały, że jest na to szansa, bo są osłabieni, jakie były wskazówki, co mieliście robić” milczał. Milczał dziewięć sekund, w tym czasie uśmiechnął się, westchnął. A potem odpalił bombę. Niby nie wprost, ale zaatakował selekcjonera Jerzego Brzęczka. Czasami wymowna cisza znaczy więcej niż milion słów krytyki. Zresztą to nie jedyny obrazek, który utkwił mi w pamięci. W jednym z reportaży pokazującym kadrę zza kulis jest nawet taka scena, jak zawodnicy podchodzą do Brzęczka i próbują go przekonać, ze ich zdaniem dany pomysł jest lepszy. To dobitnie pokazuje, że trener ten szanowany jest jedynie ze względu na swą pozycję, a nie na umiejętności, czy zaufanie.

Przypomina nam się Euro 2012, gdzie bodaj Błaszczykowski (jeśli się mylimy to nas poprawcie) przyznał, że w przerwie meczu z Grecją zawodnicy musieli sami ustalać strategię. Jeszcze raz powtórzymy – to, że wygraliśmy grupę i byliśmy w stanie pokonać Izrael, czy Macedonię, to o niczym nie świadczy. Bo to nasz obowiązek. Bogaty związek piłki nożnej, jeden z najlepszych i największych stadionów na świecie, gwiazdy pokroju Lewandowskiego – to wyznaczniki, które sprawiają, że tego typu rywali – jak mawiał Tomasz Hajto – powinniśmy pokonywać po wyjściu z baru. Natomiast gdy dochodzi do konfrontacji z rywalami na poziomie europejskim, poważnym, jak Włochy, Holandia, Polacy wykazują bezradność, marazm. Nic magicznego nie nastąpi. Gdyby Jerzy Brzęczek miał pomysł na grę reprezentacji to już dawno byłoby widać postęp, wyniki. Przypomnimy Wam, że Leo Beenhakker potrzebował jedynie dwóch, trzech meczów aby kadra wystrzeliła.

Jedynym wybawieniem dla kadry narodowej byłby zagraniczny selekcjoner – osoba, która spojrzałaby na polską rzeczywistość obiektywnie, z boku, która byłaby odizolowana od całej presji wewnętrznej. Problem leży jednak gdzie indziej, dlatego też wydaje nam się, że nie nastąpi to w ogóle. Po pierwsze kwestia czysto psychologiczna. Mówił o tym na łamach Piszemy z Sensem, Michał Listkiewicz. Myślimy jednak, że Pan Michał nie powiedział wprost tego, co wszyscy podświadomie czują. Zbigniewa Bońka stać finansowo na zatrudnienie zagranicznego szkoleniowca, jednak problem leży w tym, że mógłby być nieakceptowany przez część skostniałego środowiska PZPN. Zaczęłaby się znów zawiść, zaczęło kopanie dołków, „czyhanie na powinięcie nogi”. Dlatego też Zbigniew Boniek próbował spokojnie dokończyć kadencję, chcąc wykazać, że na polskiej scenie piłkarskiej jest „drugi Adam Nawałka”, który jest w stanie zagrać z Polską w ćwierćfinale mistrzostw Europy, ograć Niemców, który jest w stanie poukładać taktycznie zespół. Niestety myli się. „Drugiego Nawałki” nie ma, jest za to „drugi Franciszek Smuda” – człowiek przekonany do swoich racji, który niewiedzę i brak doświadczenia łączy z uporem. Porównanie zresztą Nawałki do Brzęczka jest uwłaczające. Ten pierwszy przecież zdobywał szlify u boku Beenhakkera, zdobywał mistrzostwo z Wisłą Kraków. O takich sukcesach Brzęczek może tylko pomarzyć.

W przyszłym roku mistrzostwa Europy raczej już się odbędą, chociaż nie wykluczamy tego, że w jednym kraju. UEFA nie może pozwolić sobie na starty budżetowe. Oczywiście reprezentację Polski stać na ogranie Słowacji i teoretycznie możemy zająć trzecie miejsce i przy odrobinie szczęścia wyjść z grupy, jednak oglądaliśmy mecz barażowy Słowacji z Irlandią i przestrzegamy przed hurraoptymizmem. Łatwo nie będzie.

Na koniec można spytać niczym Hubert Urbański w Milionerach:

Czy jesteśmy przekonani, że Jerzego Brzęczka trzeba zwolnić?

– Tak, ostatecznie i definitywnie.

MARCIN SZYMAŃSKI

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *