Jak Hyballa Kubie, tak Kuba Hyballi

        Nie tak dawno pisaliśmy o pewnej anomalii w polskiej piłce, że właściciel klubu jest zarazem aktywnie grającym piłkarzem. O ile nas pamięć nie myli, o tyle podobna sytuacja miała miejsce swego czasu w Ceramice Opoczno. Oczywiście na szczeblu ekstraklasowym to ewenement, ale i swego rodzaju novum. Mamy poważny problem ze spojrzeniem na tę sytuację, bo z jednej strony gdyby Kuba nie był właścicielem Wisły, to już dawno sam klub mógłby nie istnieć, z drugiej zaś powyższa konfiguracja może rodzić problemy w szatni i rzutować na komfort pracy każdego trenera, nie tylko już byłego niemieckiego szkoleniowca, Petera Hyballi.

        Że Kuba jest legendą to nikogo przekonywać nie trzeba. Cala Polska piłka wiele mu zawdzięcza – gole z Rosją, Ukrainą, Szwajcarią – na turniejach na długi czas pozostaną w pamięci. Należy mu się OGROMNY szacunek, bo przeżył wielką tragedię w życiu, a zaszedł na sam szczyt. Powinien być i jest wzorem do naśladowania dla wszystkich. Wiele zawdzięcza mu Wisła, której pomógł finansowo w ciężkim momencie, stając się jej właścicielem, darczyńcą, wręcz jednym z głównych wybawicieli. W mijającym tygodniu zarząd podjął decyzję o zwolnieniu niemieckiego szkoleniowca Petera Hyballi, a my wiedzieliśmy o tym już po meczu z Lechem. Wymownym tego dowodem był obrazek jak Kuba podbiegł świętować strzelonego gola razem z Rafałem Boguskim i trenerem Kmiecikiem, z pominięciem niemieckiego szkoleniowca, mocno już wtedy skonfliktowanego z częścią zespołu.

Najpierw Hyballa skłócił się z kilkoma osobami w klubie m.in Jakubem Błaszczykowskim i Jeanem Carlosem Silvą, miał zwyzywać Rafała Boguskiego i chciał usunąć Kazimierza Kmiecika ze sztabu trenerskiego zespołu, a teraz dziennikarz Polsatu News, Rafał Miżejewski, poinformował, że Hyballa bardzo źle odebrał decyzję o zwolnieniu go z klubu. „Po decyzji zarządu Peter Hyballa nie rozmawiał z zawodnikami, z nikim się nie pożegnał. Piłkarze Wisły dowiedzieli się o zwolnieniu trenera, bo ten usunął się z klubowej grupy na komunikatorze. To chyba najlepiej obrazuje, jaka atmosfera była przy Reymonta” – napisał Miżejewski na Twitterze.

Dochodzi więc do paradoksu, sytuacji toksycznej. Z jednej strony bowiem Hyballa jest zwierzchnikiem piłkarzy, mają podlegać jego wskazówkom, określonym założeniom, z drugiej zaś, właściciel jest jednym z nich. W takiej sytuacji zruganie Rafała Boguskiego, ciężkie treningi, przesunięcie Kuby do kadry młodzieżowej było idiotycznym wręcz błędem, który w połączeniu z mizernymi wynikami kosztował Hyballę posadę trenera.

       Tak też mamy do czynienia z sytuacją w polskiej lidze nudną i schematyczną. Jest trener „zamordysta” i po nim przychodzi trener przyjaciel, później jednak znowu stwierdzamy, że przydałby się ktoś kto zawodników „przyciśnie”. Polskie kluby, nie tylko Wisła, błądzą więc w takim absurdzie, pełnym skrajnie odmiennych potrzeb i roszczeń, wpadając w schemat błędnego koła i nie dając żadnemu szkoleniowcowi możliwości stabilnego rozwoju. Przerabialiśmy to wielokrotnie. Był Dan Petrescu i był Dragomir Okuka, był Michał Probierz , a po ni, Tomasz Kulawik, był Robert Maaskant , a zastąpił go znający od kuchni szatnię Kazimierz Moskal. Kierując się tą dziwaczną w polskiej lidze logiką, wszystko wskazuje na to, że po Hyballi i jego morderczych treningach przyjdzie trener przyjaciel, mocno zakorzeniony w Krakowie. Powiemy wprost. Spodziewamy się Radosława Sobolewskiego, który krótkotrwale już Wisłę prowadził. W szatni wytworzy się wiec atmosfera przyjacielska, a nie biznesowa. Kuba Błaszczykowski będzie „Sobola” traktował nie tyle jako szkoleniowca, czy pracownika, ale jak przyjaciela z boiska, który dużo dla Wisły czy nawet reprezentacji zrobił i paradoksalnie wydaje nam się to nawet dobre rozwiązanie, bo każdy inny trener w takim układzie nie  mógłby zwyczajnie funkcjonować. Polskie kluby powinny sobie jednak same zadać pytanie, czy to jest aby dobry pomysł. Pogoń Szczecin postanowiła zaufać Runjaiciowi, czego następstwem jest zajęcie miejsca na podium, choć początki również do łatwych nie należały.

Marcin Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *