Szczęście sprzyja tym, którzy są przygotowani na nadchodzące okazje

Tymi słowami rozpoczyna się kultowa już książka Prezydenta Donalda Trumpa „Nigdy się nie poddawaj” – lektura, którą powinno się pokazywać wszystkim tym, w których drzemią choć iskra waleczności i buńczuczności. I chociaż sam „Mogul” – Potentat (taki kryptonim operacyjny nadało mu Secret Service), wielokrotnie powtarza, że samo szczęście jest wypadkową naszych działań w życiu, to nie da się ukryć, że w przypadku tego zamachu, było go bardzo wiele. „Trump got like a champ” – napisał jeden z komentatorów pod programem CNN. W naszej ocenie – były, i daj Boże – przyszły Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki – to przewidział. I od momentu, w którym przekazano mu: „The shooter is down”, „It’s clear” – rozpoczął wizerunkowy pokaz siły psychicznej i fizycznej, okazując gigantyczną przewagę nad swoim, już byłym przeciwnikiem. Swoisty teatr z flagą amerykańską w tle. Taka też zresztą była od początku strategia na kampanię – zrobić atut ze swej przewagi nad Joe  Bidenem, widocznej nawet dla laika. Pokazać siłę witalną, siłę przebicia. Moc. I Donald Trump to pokazał.

W świetle wydarzeń w stanie Pensylwania, nie milkną rozmaite komentarze i chociaż większość z nich, zwłaszcza w polskich mediach, nie jest wiele warta, to planujemy napisać z sensem, co o tym
wszystkim myślimy. Tomasz Lis i Janusz Palikot postanowili nawet wysnuć teorię spiskową, że to „ustawka”. Przyznajemy – ręce nam opadły. Strzał, zamachowca,  Thomasa Matthew Crooks’a o
milimetry chybiony, zabił jedną osobę, dwie zranił do tego stopnia, że są w stanie krytycznym. Sam Donald Trump z przestrzelonym uchem, może dziękować Bogu, że kula nie poleciała parę milimetrów bliżej mózgu. Ne znajdujemy absolutnie jakiegokolwiek logicznego i spójnego argumentu, który przemawiałby za tym, że to był spisek, czy jak twierdzą ci dwa powyżej, „ustawka”.

Zachowanie Secret Service jest oceniane dwojako. Z jednej strony źle. Wystąpił bowiem jakiś błąd komunikacyjny, między widzącą zamachowca na dachu policją i uczestnikami wiecu, a ochroną Prezydenta. Ponadto agentka mająca problem ze schowaniem broni do kabury, czy – odruchowo,
atawistycznie schylająca się przed kulami – nie wyglądała dobrze. Zachowanie pozostałych było wzorcowe, w końcu na skutek ich okrzyków, Donald Trump schował się. Nie zmienia to faktu, ze skład ochrony Prezydenta uległ zmianie. W naszej ocenie Secret Service poważnie zawiniło. Gdyby na miejscu dwudziestolatka z napaloną głową, był wytrawny snajper z inną bronią, Prezydenta Trumpa mogłoby
już nie być.

Sam Donald Trump zapewne miał sposobność w swoim życiu zastanowić się, jak zachowa się, w sytuacji kiedy będą do niego strzelać. I pomyślał – przetrwam i powstanę jak mistrz. Rozegrał to imponująco.
I z dużym prawdopodobieństwem zapewnił sobie wygraną w wyborach.

Co poszło w zamachu nie tak? Prawdy nie poznamy nigdy, żeby nie stanowiła instruktażu dla przyszłych zamachowców. To zdaje się być oczywiste. Nie można w przestrzeni publicznej podawać prawdziwych
informacji.

Trump czasem szokuje, czasem bawi, czasem przeraża. Nie można mu jednak odmówić geniuszu biznesowego i PR-owego. Chociaż ten drugi jest niemałą zasługą jego doradców: prawników, ekonomistów, specjalistów od kreowania wizerunku. Takim przykładem strategii było spotkanie
z Kim Dzong Unem w czerwcu 2018r., które nie miało naturalnie szansy przynieść
niczego konstruktywnego, ale w sensie wizerunkowym – okazało się przełomowe. 

Był bowiem tym pierwszym, który przekroczył granice Korei od dawien dawna. Każdy z prezydentów Stanów Zjednoczonych musi się czymś wyróżnić, zapisać na kartach historii. Barack Obama dostał Pokojową Nagrodę Nobla, nota bene, jak na ironię losu, później wybuchła wojna. Tak też doradcy Trumpa wymyślili, że poleci do Korei. Tym samym tanim kosztem, bez większych nakładów, udało im się sprawić, że Trump dołączy do grona tych unikalnych, którzy dokonali czegoś przełomowego.

Co będzie dalej? W naszej ocenie Donald Trump wygra wybory prezydenckie

And will make America great again.

Przykład Donalda Trumpa powinien być pokazywany wszystkim jako wzorzec, jak trzeba walczyć w życiu i biznesie do samego końca. A czy jest bohaterem? Jak w naczelnej zasadzie żołnierzy US Army – bohaterem jesteś dopóki sam się nim czujesz.

MARCIN SZYMAŃSKI

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *