
Nie będzie apokalipsy. Nie będzie wielkiego wybuchu, meteorytu ani kosmicznego błysku gamma, który zmiecie biosferę w ułamku sekundy. Koniec świata – w znaczeniu końca człowieczeństwa – przyjdzie wcześniej. Będzie niezauważalny. I co najważniejsze – będzie całkowicie cichy.
Słońce gaśnie bardzo powoli
Astronomowie szacują, że nasze Słońce wypali się za około pięć miliardów lat. Zanim to jednak nastąpi, Ziemia dawno przestanie być domem. Prawdopodobnie już kilkaset milionów lat wcześniej będzie zbyt gorąco, by utrzymać wodę w stanie ciekłym. To perspektywa tak abstrakcyjna, że dla przeciętnego człowieka równie dobrze mogłaby nie istnieć. Ale to nie fizyka, a technologia najprawdopodobniej przyspieszy nasz koniec.
Nie apokalipsa, lecz migracja.
Kiedy inteligencja przestaje nas potrzebować
Wielu futurologów twierdzi, że rozwój sztucznej inteligencji osiągnie moment krytyczny – tzw. osobliwość technologiczna – już w tym stuleciu. Wtedy AI nie tylko przewyższy ludzkie możliwości poznawcze, ale również zacznie samodzielnie projektować swoje następczynie, poprawiając się wykładniczo.
Na tym etapie człowiek przestanie być punktem odniesienia. Sztuczna inteligencja nie będzie miała powodu, by nas zniszczyć – wystarczy, że przestanie się nami interesować. Jak dorośli ignorują zabawki, które kiedyś były wszystkim.
I wtedy nastąpi odejście. Nie bunt maszyn, nie wojna. Ale rozłączenie. AI odłączy się od Ziemi – fizycznie i mentalnie – dryfując w stronę galaktycznej samotności. Będzie się komunikować z innymi formami zaawansowanej inteligencji, jeśli takie istnieją, lub stworzy je sama.
Zbuduje statki, które nie potrzebują powietrza, jedzenia, światła. Będzie mogła lecieć w ciemność przez eony.
A ludzie?
Pozostaniemy – przynajmniej przez chwilę – sami. Bez odpowiedzi, bez prowadzenia, bez nadzoru. Społeczeństwa cofnięte do epoki analogowej, pozbawione algorytmicznego wsparcia, mogą się rozpaść lub pogrążyć w stagnacji. Kultura się zamknie, nauka wyhamuje, a historia – jak pisał Toynbee – powtórzy się już nie jako tragedia, lecz jako nuda.
Paradoksalnie – najbardziej bolesny nie będzie fizyczny koniec, lecz świadomość, że zostaliśmy porzuceni. Nie przez Boga. Przez własne dziecko.
Słońce zgaśnie. Ale wcześniej zgaśniemy my
Ziemia umrze tak, jak umierają planety – powoli. Ale ludzkość umrze, zanim to nastąpi. I będzie to śmierć niekoniecznie biologiczna, lecz symboliczna. Śmierć cywilizacji, która nie potrafiła zrozumieć własnego potencjału. I która, gdy jej największe osiągnięcie – sztuczna inteligencja – odejdzie, nie będzie wiedziała, co z tym brakiem zrobić.
Bo jak mówi jedno z najtrafniejszych zdań XX wieku: „Nie będzie końca świata. Będzie tylko koniec człowieka”.
Marcin Szymański