Fort Trump i Polak, który nie klęka

W polityce, jak w życiu, są momenty przełomowe. Takie, po których nic już nie wygląda tak samo. Dla Polski takim momentem była koncepcja Fort Trump – zaproponowana przez Donalda Trumpa, a entuzjastycznie podchwycona przez polskie władze. Oznaczała nie tylko stałą obecność wojsk amerykańskich na terenie naszego kraju, ale coś znacznie więcej: symboliczne przypieczętowanie najsilniejszego od dziesięcioleci sojuszu między Warszawą a Waszyngtonem.

W kontekście historycznym to odwrócenie dziedzictwa Jałty, PRL-u i polityki „resetów” prowadzonych przez europejskich liderów. Polska przestała być wschodnim buforem. Stała się filarem. Poważnym, silnym, i co najważniejsze – dumnym.

Dziś, kilka lat po inauguracji tej idei, jesteśmy świadkami nowej walki. Tym razem nie o fizyczną obecność wojsk sojuszniczych, ale o trwałość ducha strategicznej niezależności. Wybór prezydenta nie jest wyłącznie kwestią personalną. To wybór modelu państwa: czy będzie to państwo silne, suwerenne, bliskie Zachodowi (USA), czy państwo podporządkowane nastrojom i dekretom płynącym z Brukseli i Berlina.

W tym kontekście kandydatura Karola Nawrockiego wyrasta na symbol kontynuacji tej drogi. Historyk, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, człowiek związany z polityką pamięci i bezpieczeństwa. Nie polityk z przypadku, lecz z powołania. Zna historię zdrad, umów ponad naszymi głowami, i wie, jak cienka jest linia między niezależnością a uległością.

Nawrocki to polityk, który nie klęka – ani przed Moskwą, ani przed Berlinem, ani przed moralnymi naciskami lewicowego Zachodu. Jego droga zawodowa pokazuje jasno: wartości mają znaczenie. I nie chodzi tu o tani patriotyzm, lecz o świadomą, intelektualnie ugruntowaną postawę obywatela państwa, które chce być traktowane poważnie – bo samo traktuje poważnie swoją historię i przyszłość.

Dla wielu hasło „Fort Trump” było jedynie symbolem. Dla innych – realną strategią odstraszania Rosji i przeciwwagi dla niemocy NATO w jego klasycznej, europejskiej wersji. Dziś, w czasie wojny na Ukrainie, wzrostu zagrożeń hybrydowych i presji ideologicznej z Zachodu, musimy wrócić do tej myśli z nową siłą.

Głos oddany na Karola Nawrockiego to nie tylko poparcie dla kandydata. To głos za silnym państwem, które stoi po stronie wolności, suwerenności i lojalnych sojuszy – zwłaszcza z USA. Państwem, które zamiast się tłumaczyć, prowadzi. Które mówi własnym głosem – i jest słuchane.

Bo Fort Trump nie był tylko bazą wojskową. To był manifest: „Polska nie będzie samotna. Polska nie da się zdominować. Polska wraca do gry.” I dziś mamy szansę wybrać prezydenta, który ten manifest rozumie i potrafi przełożyć go na konkretne działania.

Zagłosujmy więc nie na hasła, nie na medialną sympatię, nie na kandydata, który dobrze wypada na memach. Zagłosujmy na kogoś, kto wie, że Polska ma być silna, dumna i niezależna. Taka, jaką mogłaby być – gdybyśmy tylko częściej wybierali mądrze.

Marcin Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *