„Alfons z IPN-u” – czyli jak Tomasz Lis postanowił zejść na dno i jeszcze to nagłośnić

W pewnym wieku, na pewnym poziomie, z pewnym dorobkiem – nie wypada. Nie wypada pluć na ludzi. Nie wypada zgrywać ulicznego trolla. Nie wypada, nawet jeśli bardzo by się chciało. Tomasz Lis postanowił jednak, że wypada mu wszystko. Nawet nazwać Karola Nawrockiego, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej – alfonsem.

I to nie w prywatnej rozmowie, nie w emocjonalnym wpisie na zamkniętej grupie.

Publicznie. W sieci. Bez wstydu.

Gdy kończy się argument – zaczyna się obelga. Lis zawsze był człowiekiem ostrym.

Był złośliwy, nieprzejednany, często przekonany o własnej moralnej wyższości.

Ale to, co stało się teraz, nie jest już publicystyką. To popis rozkładu, frustracji i upadku etosu dziennikarskiego. Bo jeśli ktoś, kto kiedyś redagował najważniejsze tygodniki w Polsce, dziś porównuje urzędnika państwowego do alfonsa, to znaczy, że już nie prowadzi debaty. On kopie po kostkach. Liczy, że ktoś odda.

A kim jest Karol Nawrocki?

To człowiek instytucji. Człowiek pamięci. Człowiek, który nie wchodzi w polityczne bijatyki, tylko buduje mosty między historią a współczesnością.

IPN pod jego przewodnictwem może się nie każdemu podobać –

ale Nawrocki reprezentuje coś, czego dziś brak: styl, rzeczowość, konsekwencję.

Zestawianie go z „alfonsem” – nawet żartobliwie – to nie tylko zniewaga osobista. To uderzenie w urząd, w symbol, w państwo. Być może Sąd uzna to za przestępstwo znieważenia lub zniesławienia.

A kim dziś jest Tomasz Lis?

Cieniem samego siebie.

Człowiekiem, który mając dostęp do języka,

wybrał ryk.

Mając dostęp do myśli – wybrał docinki.

Mając kiedyś szansę być liderem debaty –

został liderem resentymentu.

Można nie znosić prawicy.

Można krytykować IPN.

Ale nazywać prezesa państwowej instytucji, prezydenta elekta „alfonsem”? I równocześnie obrażać jego wyborców?

To już nie opozycja.

To kompromitacja.

Felietonowa pointa?

Lis nie znieważył Nawrockiego.

Znieważył własne nazwisko.

Bo po takim wpisie, po takim języku, po takim poziomie –

nikt poważny nie może traktować go już inaczej niż jako postać memiczną,

której szkoda nawet blokować – bo sama się blokuje.

Marcin Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *