Ewa Dałkowska (1947–2024). Aktorka, która nie grała na pokaz

Odeszła. Cicho, bez medialnego huku, bez taniej dramaturgii. Ewa Dałkowska – jedna z ostatnich aktorek, które nie przeszły na stronę celebryckiego światła, choć mogły. Miała 78 lat. I całe pokolenia ról: większych i mniejszych, które zamiast efekciarstwa zostawiały widzowi ślad na dnie emocji.

Widzowie Teatru Polskiego w Warszawie zapamiętają ją jako postać silną, nienatrętną, szlachetną – taką, która nie krzyczała z afisza, ale zostawała w sercu.

Zadebiutowała pod koniec lat 60., ale największą siłę pokazała w czasach niepewności:
gdy inni przystawali przy ekranach i kalkulacjach,
ona wybierała tekst, który miał sens, treść i znaczenie.

W filmach Andrzeja Wajdy – „Człowiek z marmuru”, „Dyrygent” – potrafiła zawstydzić ekran swoją autentycznością.
Nie przesadzała. Nie kokietowała.
Po prostu była – tak prawdziwa, że widz zapominał, że to film.

Bliska „Solidarności”, wierna Polsce
Była jedną z tych aktorek, które nie zostawiły kraju wtedy, gdy było najtrudniej.
Stan wojenny, lata 80., potem III RP – zawsze obecna, ale nigdy z pozycji moralnej wyższości.
Raczej – z pozycji sumienia. Milczącego, lecz stanowczego.

W ostatnich latach blisko związana z Teatrem Telewizji, z Teatrem Polskiego Radia.
Dla młodych – postać z „Rancza”.
Dla pokolenia jej rówieśników – twarz, która mówiła prawdę, gdy milczeli politycy.

Dlaczego bolało tak bardzo, gdy dziś przyszła ta wiadomość?
Bo Ewa Dałkowska to nie była tylko aktorka.
To był człowiek starej szkoły, w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Nie przeszła na emeryturę z zawodu.
Nie zaczęła recenzować świata.
Po prostu grała – do końca. Z czułością, z charakterem, bez sztuczek.

Żegnamy ją bez patosu, ale z drżeniem.
Bo takich ludzi nie przybywa.
A kiedy odchodzą – robi się w polskiej kulturze miejsce, którego nikt nie zapełni.

Ewo Dałkowska – dziękujemy.
Za ciepło bez słodyczy.
Za siłę bez szarży.
Za prawdę, której się nie bałaś, nawet gdy nie było modna.

Niech Ci będzie lekko, gdziekolwiek teraz jesteś.

Marcin Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *