Karol Nawrocki – prezydent, który przywróci sens

W czasach, gdy słowo „prezydent” bywa sprowadzane do pustej funkcji ceremonialnej albo przedłużenia partyjnych rozgrywek, pojawia się człowiek, który może ten urząd na nowo napełnić treścią. Karol Nawrocki – prezydent elekt, historyk, społecznik, instytucjonalny reformator – nie krzyczy, nie wywołuje skandali, nie wymusza na społeczeństwie swojego ego. Ale właśnie przez to może być najskuteczniejszym liderem, jakiego Polska potrzebuje na progu nowej dekady.

Nie z polityki, a z odpowiedzialności

Nawrocki nie wyrósł w partyjnych intrygach. Nie musiał się przepychać łokciami, by „zaistnieć” w sejmowym teatrze. Zamiast tego budował autorytet w ciszy – najpierw jako pracownik IPN, potem jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, wreszcie jako prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Na każdym z tych stanowisk pokazywał, że patriotyzm nie musi być krzykliwy, żeby był prawdziwy. Że tożsamość narodowa nie musi być bronią, może być tarczą – chroniącą to, co najważniejsze: godność wspólnoty.

Nawrocki nie jest ideologicznym fanatykiem. Jest realistą z kręgosłupem. Umie powiedzieć „nie”, ale nie mówi go dla samego efektu. Umie przemilczeć, gdy inni tracą nerwy. Umie też działać – skutecznie, krok po kroku, bez potrzeby fleszy. To kompetencje, których dramatycznie brakuje na najwyższych szczeblach polskiej polityki.

Prezydent stylu republikańskiego

Gdyby dziś napisać profil idealnego prezydenta RP, znalazłyby się tam takie cechy: umiarkowany, zintegrowany z państwem, obrońca interesu narodowego, a nie swojej partii. Człowiek godny zaufania nawet wtedy, gdy się z nim nie zgadzamy. Nawrocki wpisuje się w ten wzorzec bezbłędnie.

Nie potrzebuje spektakularnych „konfrontacji z Brukselą”, żeby udowodnić swoją niezależność. Nie musi nikomu „dokopywać”, żeby pokazać siłę. Siłą Nawrockiego jest konsekwencja, instytucjonalna odpowiedzialność i umiejętność myślenia w kategoriach wspólnoty historycznej, a nie tylko chwilowego sondażu.

Jako prezydent – już za chwilę – może być rzecznikiem ludzi, nie mediów. Partnerem samorządów, nie bojownikiem partyjnych szyldów. Głową państwa w pełnym tego słowa znaczeniu – z wyczuciem momentu, dostojeństwem, ale i konkretem.

Z muzeum do Pałacu? Już za dwa dni.

Jeszcze niedawno kierował instytucją pamięci. Dziś – za dwa dni – złoży przysięgę prezydencką. To symboliczne i wymowne. Bo Karol Nawrocki nie zdobył prezydentury przez przypadek, tylko przez lata spokojnego, instytucjonalnego budowania wiarygodności.

Po latach destabilizacji, taniej populistyki, medialnych burz i wojny wszystkich ze wszystkimi, Polska potrzebuje człowieka, który odbuduje szacunek do instytucji państwa. Który przywróci powagę, nie odbierając nikomu głosu. Który będzie prezydentem nie „lepszej Polski”, ale normalnej Polski – wspólnej, stabilnej, przyszłościowej.

Nie rewolucja. Odpowiedzialność.

Karol Nawrocki nie zapowiada rewolucji. I całe szczęście. Polska nie potrzebuje kolejnego eksperymentu, tylko stabilizacji. Prezydent Nawrocki to wizja państwa odważnego w wartościach, a spokojnego w działaniu. Takiego, które zna swoją historię, ale nie jest jej zakładnikiem. Które zna swoje miejsce w Europie, ale nie traci tożsamości. Które nie ulega emocjom, tylko decyzjom.

To właśnie dlatego ta prezydentura może przywrócić właściwe znaczenie słowu „prezydent”. A Karol Nawrocki – bez krzyku, bez celebry, ale z siłą charakteru i doświadczenia – może być tym, który zostawi Polskę lepszą, niż ją zastał.

Marcin Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *