Hejt niewarty świeczki

Kiedyś ich utwory budziły kontrowersje, gdyż wielu dziennikarzy muzycznych oraz raperów uważało, że spłycają oni przekaz hip-hopowy do retoryki muzycznej disco-polo. Została przypisana im przypisana łatka hip-hopolowców, jak czas pokazał niesłusznie. Mezo, Owal, Doniu, Kris i Liber po latach nie muszą się wstydzić swoich tekstów, a patrząc na dzisiejszą scenę rapową, ich dzieła, które wówczas były krytykowane są dużo razy lepsze niż obecne utwory.

Prawdziwy rap powstał w Poznaniu, zapoczątkowany najpierw przez Ryszarda „Peję” Andrzejewskiego, który praktycznie z marszu stał się raperem „mainstreamowym”. Jego osoba spowodowała natłok innych artystów z Poznania, co spowodowało, że to miasto ówcześnie stało „polską stolicą Hip-Hopu”. Na początku XXI wieku powstała pierwsza wytwórnia rozprowadzająca rap w sposób komercyjny, by pierwszy raz w historii piosenki tego gatunku mogły być usłyszane w radiu czy telewizji. Wytwórnia nosiła nazwę UMC Records i została założona przez Remigiusza Łupińskiego znanego jako DJ Remo. Prowadził on sklep na poznańskiej Wildzie przy ulicy Żupańskiego z polską muzyką hip-hopową, by potem przerodzić się w wytwórnie, a dziś korporację muzyczną pod rebrendingu o nazwie My Music. Stanowiła trampolinę do spełnienia marzeń takich artystów, jak Owal, Mezo, Doniu, Liber, Kris czy Hans. Wymienieni artyści wcześniej znani byli tylko jako podziemni artyści.

W grudniu 2002 roku, kiedy wydano pierwszy album Owala pod nazwą „Rapnastyk” rozpoczął się nowy rozdział w polskim rapie. Wulgaryzmy zostały mocno zredukowane, by używać ich tylko i wyłącznie wtedy, kiedy mają podkreślić stan emocjonalny. W utworach było dużo odniesień do zjawisk społecznych, socjologicznych czy osobistych. Do tego świetną robotę pod względem kompozycyjnym wykonał Tabb, który później stal się bezapelacyjnie najlepszym producentem muzycznym w Polsce, a jego dzieła były widoczne na płytach taki artystów jak „Donguralesko” czy „Peja”. Gdy „Rapnastyk” cieszył się dużą sławą i uznaniem, w niedalekim czasie ukazały się również płyty Meza – „Mezokracja” , Ascetocholix (Doniu, Kris, Liber) – „Apogeum” czy Hans (52 Dębiec) – „Poznań VI”. Płyta „Mezokracja dostała nagrodę Fryderyka, a Ascetoholix zostali wyróżnieniu na festiwalu Eski w 2005 w Łodzi. Dzięki tym płytom uznanie Hip-Hopu w oczach zwykłych ludzi było coraz więcej, bo ten gatunek muzyczny nie kojarzył się już z potokiem wulgaryzmów, przekaz ulicznym o prostytucji czy alkoholizmie. Docierał do coraz większej ludzi.

Artystom podziemnym czy raperom ulicznym nie do końca się to podobało, gdyż oni sami tracili szacunek i słuchaczy w porównaniu z Owalem, Mezem czy Liberem. Na scenie rapowej rozpętała się prawdziwa wojna, którą rozpoczęli Tede i Peja, nazywając wszystkich artystów UMC Records „Hip-hopolowcami”. Piosenki, które stały się hitami na dyskotekach, jak „suczki” czy „aniele” w jednej chwili uznane były za utwory z tandetnym przekazem. Było to swego rodzaju hipokryzją, gdyż z jednej Ci sami ludzie, którzy najbardziej bawili się na powszechnie krytykowanych utworach, nagle zaczęli rzucać kamieniami w artystów i wytwórnie.

Kariera Meza, Libera, Owala, Hansa czy Donia siłą rzeczy zwolniła. Koncertów było coraz mniej, płyty nie dostawały się do Olisu, a krytyka wzrastała. Dochodziło do wielu skandalicznych rzeczy, jak chociażby na koncercie Mezo, gdzie niewiele brakowało, aby dostał kamieniem w głowę. – Miałbym dużo do powiedzenia na temat hejtu, jaki mnie spotkał w czasach największej popularności, w latach 2003-2007. Miałem mnóstwo fanów, ale zdarzały się na koncertach takie incydenty, że leciały w moim kierunku kamienie. Przychodzili dresiarze i mnie wyzywali. Automatycznie młodzież, która chciała się bawić, traciła dobry nastrój, bo kilku debili postanowiło go zepsuć – powiedział Mezo w zeszłym roku w wywiadzie dla portalu Weszło.com.

Zarzucano artystom UMC Records, że zapraszają dziewczyny do refrenu, śpiewają piosenki komercyjne pod radio czy telewizje, biorą udział w programach telewizyjnych, udzielają wywiadów dla telewizji mainstreamowych czy biorą udział w kampaniach wyborczych. Patrząc na dzisiejszą scenę rapową artyści tacy, jak Quebonafice, Taco Hemingway czy Multi nie dosyć, że dopuszczają się wyżej wymienionych rzeczy, to w dodatku nikt nie robi z tego tytułu problemów. Dobrze, że tak jest, a ten gatunek poszedł w dobrą stronę, z duchem czasu. Swego czasu było to największe przekleństwo.

Patrząc już na same teksty, to ten hip-hoplowy Mezo jest bardziej rapowy niż 90% młodej sceny. W przekazie młodego pokolenia nie można znaleźć nic innego niż poza robieniem hajsu czy kupowaniem drogich, markowych ciuchów. W tamtym okresie było bardzo dużo wartościowych tekstów, które się bronią przekazem i treścią, a co najważniejsze są niestety aktualne do dnia dzisiejszego. Przykładem jest chociażby piosenka Meza nagrana z Liberem pt „Żeby nie było” – „ Dzielić świat na regiony lepsze i gorsze bo tu masz biedę tu masz forsę dla mnie to nonsens. Globalny chaos zła całość podzielona na miłujących pokój i chcących. Ich pokonać dlaczego dziś niektórzy wolą po prostu zginąć, widzą

przyszłość która będzie nową Hiroszimą, nieszczęśliwi fanatycy zniszczenia, co jest w ich domach, żyją z mottem obal świat który Cię wychował. Bez obaw bo śmierć i życie jest dla nich niczym, w

Imię Boga niszcząc pogan giną na ulicy, terroryści czy męczennicy dla rajskich bogactw wysyłają niewinnych do kostnicy. Tylko rządzący mają prawo dochodzenia przyczyn, na grobie amerykanina zobaczysz 100 zniczy. Milionów ginących na peryferiach świata nikt nie liczy sprawiedliwość

krzyczy, telewizja milczy. Te sytuacje można przenieść na polskie realia nie jeden wariat wybierze destrukcyjny wariant bez szans na awans w życiu popada w bezradność i rozpacz ludzkich więzi rozpad podatny na każdy rozkaz bloki, wachlarz środowisk, ludzie światowi, przeciętniaki, szaraki i obiboki.Wysoki jak bezrobocie poziom różnorodności niska jak inflacja akceptacja odmienności przed marginesem nie uchronią wille i fortece .To przeniknie jak epidemia zostanie skażona ziemia jedna ziemia jeden świat” Mamy 2020 rok i jak tutaj się nie zgodzić?

Teksty obecnych wykonawców muzyki Hip-Hopowej na pewno nie wybronią się tak łatwo. Ciekawe jest czy sami artyści będą się wstydzić tych utworów za kilka lat. Pewne jest jedno, że krytyka na Meza i całą spółkę była niesłuszna. Szkoda tylko, że ich kariery różnie się potoczyły, a mogli być wszyscy wspólnie na jednej scenie hip-hopowej, gdyby nie ten hejt…

Błażej Zięty


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *