Polski system edukacji kreuje głównie urzędników i korporacjuszy – czyli odrobinę z sensem o tym wszystkim co ukrywają przed Wami psychiatrzy i psychologowie

     Każdy człowiek na Ziemi rodzi się z umysłem przypominającym białą kartkę – tabula rasę i to jaki program zostanie w niego wszczepiony zależy w głównej mierze od systemu edukacji, rodziny i rówieśników. Ten proces programowania leży w głównej mierze w rękach struktur państwa, które produkuje całą hierarchie ludzi sobie wzajemnie podległych. Można zatem wszczepić American Dream i kult siły pieniądza, można od najmłodszych lat wychowywać masy w fanatycznej miłości do dyktatora, np. któregoś z dynastii Kimów, można też budować co raz to kolejne pokolenia ludzi permanentnie niedowartościowanych, uległych, a wręcz mających kompleksy obywateli, pełnych lęków wielobarwnych, nie wykluczając z tego grona ksenofobii. Niemały w tym udział socjalizacji pierwotnej i wtórnej. Tak też teoretycznie rodzimy się równi, ale nieco inaczej w sensie biologicznym predysponowani, lecz w obliczu intensywnego programowania przez państwo – stajemy się wszyscy z czasem tacy sami.  Wyjątek stanowi 1% społeczeństwa – to urodzeni liderzy, ludzie którzy myślą samodzielnie  i płyną pod prąd. Ponieważ żeby odnieść sukces trzeba przeważnie robić wszystko inaczej niż robi ogół, bo ogół to przeciętność. Uprzedzając negatywne domysły – nie mamy schizofrenii i nie wybieramy się na kongres ufologiczny. O co nam chodzi? Zobaczcie sami.

     7-letnie dziecko idzie do szkoły, już po trzech latach edukacji zaczyna poznawać historię Polski pełną przeważnie porażek i klęsk. Do tego dochodzi literatura, która te porażki kwiecistym językiem polskim opisuje.  Dodajmy jeszcze, że to dziecko jest za niskie lub za grube albo ma inny odcień skóry i jest marginalizowane, a wręcz stygmatyzowane przez rówieśników. W domu rodzinnym słyszy codziennie: To się nie uda, nie może się udać.  „Skoro mnie się nie udało, to tobie (synu/córko) tym bardziej się nie uda”. O Boże, że tylko 1% osób to dostrzega. Historię trzeba oczywiście szanować. Pamięć o ludziach, którzy zginęli również nie powinna zgasnąć, lecz nadmierne eksponowanie wszystkich klęsk i porażek i wpajanie tego w każdego nowe pokolenie młodych ludzi jest… Debilizmem najczystszej postaci, pozbawionym jakiegokolwiek waloru ekonomicznego, gospodarczego. Co więcej wyzwala schemat błędnego koła – rozliczanie krzywd zemstą. Rozliczający staje się agresorem i sytuacja się ponawia. Przesadzamy? Chyba nie. Czy znacie chociażby jedno państwo na świecie, które czciłoby przegrane powstania i klęski? Wyobrażacie sobie, aby Amerykanie obnosili się i chwalili przegranymi momentami w historii? Chociaż nie było ich zbyt wiele. Nie bardzo.

Ah, zapomnielibyśmy o najważniejszym, o  języku polskim – jakiż to powód do dumy, że jest taki trudny i skomplikowany, że trzeba się uczyć rozmaitych deklinacji.

Poziom skomplikowania języka utrudnia skuteczne budowanie relacji biznesowych, towarzyskich, stanowi zaporę w łączeniu się ludzi w jakiekolwiek interakcje. Polska nie jest potęgą gospodarczą, aby nagle cały świat padł na kolana przed nią i chciał się uczyć języka polskiego z uwagi na potencjał ekonomiczny. Jeśli coś jest trudne i nieprzydatne, to w większości przypadków powinno zostać wyrzucone do kosza.

Z tego miejsca możemy Wam przepowiedzieć proroctwo z dystansu – za 100 lat na terytorium Rzeczpospolitej po języku polskim nie pozostanie ślad. My już tego nie zweryfikujemy, ale te słowa zostaną w sieci i prędzej czy później ktoś je odnajdzie, odkopie w zgliszczach internetu.

      Po tak skończonej edukacji przychodzi matura, no i studia, bo przecież na nie trzeba iść. W zasadzie to taki młody człowiek nie wie po co idzie na studia, ale wszyscy idą, wiec on też idzie. Skoro wszystkie myszy biegną w jednym kierunku (może w obawie przed kotem), to statystycznie kolejna mysz pobiegnie w tym samym kierunku, chociaż szczerze i z głębi serca to przeciętny gryzoń bije Polaka na głowę w wielu zachowaniach. Tutaj zaczyna się programowanie dotyczące zarządzania czasem. Musi wstawać np. o 8 rano i mniej więcej do 15-16 na żądanie jakichś kretynów uczyć się w 90% rzeczy nieprzydatnych i zaliczać jakieś kompletnie kuriozalne ćwiczenia. Zostanie jeszcze oceniony wedle przymiotników: dobry, bardzo dobry lub dostateczny. Tragedia.

Jak już skończy studia to aparat państwa wykonał też swoją robotę. Ukształtował w pełni kolejnego, jakże cudownego Polaka, który umie rano wstać i pójść do pracy, nie ma poczucia własnej wartości, boi się obcokrajowców, wstydzi się mówić w innym języku niż polski, nie jest przeważnie dumny ze swojego kraju, żywi się szyderą, hejtem i zazdrością, ale najważniejsze – czuje się osobą wykształconą, która ma prawo czegoś oczekiwać, natomiast wszelkie niepowodzenia będące wyłącznie jego wina przypisuje stwierdzeniu „No bo takie są realia”. „Bo taką mamy sytuację w kraju”.

To tylko iluzja. Państwo chce, by ludzie tak myśleli. Ponieważ czym bardziej tępy umysł, tym łatwiej wywierać na niego wpływ i nim manipulować.

     Następnie tak cudownie wyedukowany młody Polak znajduje zatrudnienie w urzędzie lub korporacji, gdzie dostaje identyfikator i jest tylko numerkiem, znaczkiem, w rękach prawdziwych przedsiębiorców czy urzędników wysokiego szczebla, którzy śmiejąc się przed lustrem każdego dnia, zarządzają jego czasem i wypłacają mu daninę rzędu 2,3,4 lub 5 tysięcy – to nic innego jak przeniesienie stosunku feudalnego na współczesne czasy. Jest senior, który czymś zarządza i wasal, który wykonuje na jego rzecz pracę za określoną daninę.  Nie zapomnijcie, że zasiłek dla bezrobotnych w Niemczech wynosi więcej niż zarabia w Polsce pseudo klasa wyższa.

    „No przecież takie są realia”. „Ależ nie da się nic z tym zrobić” – znów odżywają kody wszczepiane w procesie edukacji i wychowania w polskich rodzinach. Jakże łatwo przychodzi postawienie się w roli przegranego i samo-usprawiedliwianie. Niestety prawda jest brutalna.  Każdy z nas sam się rodzi, sam umiera i przez cale życie kroczy wyłącznie sam, od początku do końca ponosząc za swoje czyny odpowiedzialność.

     Jak już wspomniany wyżej cudowny, pełen tolerancji Polak popracuje trochę w korporacji, to jest tak spalony i wypalony zawodowo, że już nigdy nie założy własnej firmy. Następnie będzie programowany na kod życia przyszłego.  – A jak skończę kolejne trzy lata pracy, to awansuje i będę miał 200 zł, więcej. A jak zostanę jakimś managerem w korporacji to będę kimś.W praktyce będzie miał w podświadomości cały czas przeplatające się myśli dotyczące przyszłości. A jak przejdę na  emeryturę to odpocznę, będę podróżował i będę miał pieniądze. Są dwa warianty: Może umrzeć w trakcie życia przyszłością lub czas przeleci błyskawicznie i dożyje emerytury. Jeśli mamy wariant drugi to przeciętny Polak ma już 65 lat i dostaje pismo z ZUS-u. Szczęśliwy, ze uzbierał milion złotych, który zostanie mu – jak najbardziej w przyszłości – wypłacony w formie emerytury. Statystycznie umiera kilka lat później. Wypłacone zostało mu może 3-4% tego co uzbierał. Reszta przepada na rzecz zalegalizowanej, państwowej piramidy finansowej jaką jest ZUS. Przyszłość o której marzył nigdy nie nadeszła… A jego dziecko, a później wnuk ponawia cały schemat od początku do końca, ani przez chwilę nie myśląc samodzielnie…. O zgrozo.

Czy jest na to jakieś lekarstwo i alternatywne wyjście? Jest ich wiele, ale niestety nie podamy Wam go na tacy, ponieważ musi być dostosowane do sytuacji konkretnej osoby.

Marcin Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *