Legendy jak diamenty są wieczne. Gene Deitch – cześć jego pamięci

        Przykre niezwykle jest to, że odchodzą ludzie, którzy uczynili świat piękniejszym, lepszym, zabawniejszym, a po tej planecie chodzą wciąż jednostki, które nie powinny się w ogóle urodzić – być może brzmi to kontrowersyjnie, niepoprawnie politycznie, ale nie będziemy jednak ukrywać, że nie wszyscy na tym świecie są równi. I nigdy nie będą. Menel spod budki z piwem, nigdy nie będzie równy artyście, który bawił ludzi, pielęgniarce na intensywnej terapii, czy komukolwiek, kto wniósł jakiś wkład w rozwój świata, ratował istnienia, bawił ludzi, tworzył sztukę. Ś.P Zbigniew Wodecki, Ś.P. Paweł Królikowski – ich już z nami nie ma. Boli  to strasznie i brakuje ich bardzo. Pięć dni temu odszedł Gene Deitch – człowiek który uczynił dzieciństwo  nasze i wielu innych pokoleń – znacznie zabawniejszym i radośniejszym. Łzy spływają nam po skroni….      

Gene Deitch, a właściwie Eugene Merril Deitch urodził się 8 sierpnia 1924 r. w Chicago. Był animatorem, ilustratorem, reżyserem i producentem filmowym. Do Pragi na 10 dni przyjechał w 1959 r. i nieoczekiwanie zakochał się i postanowił zostać tam dla swojej późniejszej żony, Zdeňki Najmanovej. Filmowiec wyreżyserował 12 odcinków „Toma i Jerry’ego”. Wiele jego dzieł nie trafiło do polskich widzów, jednak zyskało popularność w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. Poza ogromnym dorobkiem artystycznym, Gene dużo uwagi poświęcał rodzinie. Doczekał się trzech synów z pierwszego małżeństwa. Twórca wyreżyserował kilkanaście odcinków „Toma i Jerry’ego” oraz kilka odcinków „Popeye’a”. Za animowany film „Munro” w 1960 r. dostał Oscara.

        Właśnie ten „Tom & Jerry” wzruszył nas najbardziej, a konkretnie reakcje nas, czyli fanów bajki, która bawiła wiele pokoleń i w zasadzie od czasów powojennych bawi po dzień dzisiejszy. W sieci powstało wiele obrazków, w których postaci wykreowane przez Gena Deitcha żegnają swojego reżysera.

Przyznamy, że jest to wzruszające. Chociaż mnie personalnie niewiele już wzrusza, to akurat to bardzo rozczuliło.

Jeśli Raj istnieje, czego agnostycznie nie można wykluczyć, to Gen Deitch patrzy na Ziemię ze wzruszeniem, bo ciężko wymyślić piękniejsze pożegnanie dla współtwórcy postaci niż stworzenie obrazków, w którym żegnają go jego „reżyserskie dzieci”. 

Tom & Jerry jest filmem animowanym bez wątpienia legendarnym i kultowym i wierzymy głęboko, że takim chyba pozostanie na wieki. Bawił nas i bawił będzie jeszcze wiele pokoleń Po czym poznać, ze coś jest naprawdę ładne? Po tym, że dobrze znosi upływ czasu. Ładna jest np. Jennifer Aniston, która mimo 51 lat wygląda lepiej niż nie jedna 18-latka. Myślimy, że ta zasada dotyczy wszystkich dziedzin życia, nie wykluczając nawet motoryzacji – ładne auto, to takie, za którym mimo wieku dalej będą się ludzie oglądać. Podobne ma to przełożenie na filmy animowane.

Tom & Jerry pokazywał w animowanej, zabawnej, kreskówkowej formie, że największym przyjacielem jest Twój wróg – jak najbardziej. Skonfliktowane strony w życiu często łączy wspólny cel, tylko niewielu to rozumie. Tak naprawdę od miłości do nienawiści brakuje bardzo niewiele, a każda z tych skrajności może być w praktyce lepsza niż całkowita obojętność czy neutralność.

Zmarli artyści mają ten wielki przywilej, że chociaż fizycznie ich z nami nie ma, to pamięć o nich – dzięki twórczości – jest wieczna. I nie zginie nigdy. Prze-ni-gdy.  W dobie internetu, gdzie żaden ślad nie zniknie, reżyserzy, pisarze, kompozytorzy,czy wokaliści zyskują w pewnym sensie nieśmiertelność.  Zresztą jak śpiewał Paweł Paczkowski z 52 Debiec:

„Nigdy nie zapomnij o tych pięknych chwilach, które bezpowrotnie są stracone O tych wszystkich twoich bliskich, którzy przeszli na tę drugą stronę Oni tak naprawdę umierają z ostatnią osobą, co o nich pamięta Więc nie pozwól, by odeszli, zostali zapomniani Tak samo przecież może stać się z nami Ja tego nie chcę myślę, że ty też Chcę, by świeczka na mym grobie płonęła wiecznym płomieniem Bym był częścią ciebie, a nie zamazanym wspomnieniem”

Gene Deitch 1924-2020 (*) R.I.P.

Marcin Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *